Wrocław – miasto krasnali i dobrej energii

Miałam to szczęście odwiedzić miasto krasnali już wiele razy. Po raz pierwszy i najbardziej pamiętny na początku szkoły średniej na wycieczce dla seniorów (chyba już wtedy byłam zdania, że nie ważne jak, ważne by podróżować). No i zakochałam się. Zakochałam się na zawsze i bez pamięci, i konsekwentnie od 10 lat twierdzę, że Wrocław jest najpiękniejszym miastem w Polsce. Co prawda nigdy nie miałam okazji w nim mieszkać, ale każde odwiedziny tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest to miasto magiczne.

Magiczne pod każdą postacią – byłam już we Wrocławiu i zimową i letnią porą, a ostatnio miałam okazję zobaczyć miasto jesienią. I za każdym razem uderza to coś, jakaś niezwykła atmosfera, która sprawia, że chce się wracać do Wrocławia. Wracać, by po raz kolejny podziwiać słynne atrakcje miasta, jak wszechobecne odlewy krasnali, Ogród Japoński z jego orientalną architekturą i niezwykłymi kompozycjami roślinnymi, ogród zoologiczny, który jest najstarszym i największym zoo w Polsce, wielkie XIX-wieczne malowidło upamiętniające bitwę pod Racławicami, czy zabudowaną małymi kamienicami artystyczną ulicę Jatki z charakterystycznym pomnikiem ku czci zwierząt rzeźnych.

No i miejsca, które obowiązkowo odwiedzam będąc we Wrocławiu (i nie będę tu oryginalna) jak wrocławski Rynek czy Ostrów Tumski. Rynek, bo zawsze się tu coś dzieje, nie można się nudzić z racji licznych imprez kulturalnych, wystaw i pokazów artystycznych i dość mocno odczuwalnej międzynarodowej atmosfery, a z drugiej strony dzięki silnie odciśniętej historii choćby w postaci Ratusza czy kamienic z różnych epok. Poza tym mnogość kawiarni, pubów i restauracji gwarantuje dobrą zabawę w młodym towarzystwie. Mówię w młodym, gdyż mnie osobiście Wrocław zawsze będzie kojarzył się z jakąś młodością i świeżością, którą nie może poszczycić się wiele miast Polski. Może to dynamizm związany z silnym rozwojem gospodarczym miasta, może po prostu ludzie ze świeżymi poglądami – coś w tym mieście daje niesamowitą energię i chęć do życia.

Z kolei drugie moje ulubione miejsce Wrocławia – Otrów Tumski – pozostaje ulubionym z dokładnie przeciwnych względów. Odwiedzając tę nawodną osadę czuje się jakiś błogi spokój, może dzięki koncentracji zabytków religijnych, które są pozostałością po czasach, gdy miejsce to było siedzibą biskupią, może dzięki kojącej obecności Odry, która przecina teren Ostrowa Tumskiego. Dodatkowo nocna panorama oświetlonego Ostrowa ukazuje zupełnie inny, niezwykły obraz tego miejsca.

Na koniec, nie mogłabym nie wspomnieć o ulubionej dzielnicy Wrocławia – Krzykach, które z dala od centrum miasta zachwycają ogromem zieleni i starymi eleganckimi domami. Wydaje się, że obraz ten nie ulegnie zmianie, nawet gdy na terenie Krzyków powstanie 220-metrowy Sky Tower, gdyż Krzyki to, jak reszta Wrocławia, po prostu jakaś niesamowita atmosfera, której nie sposób opowiedzieć, trzeba ją po prostu doświadczyć.

  1. Byłam we Wrocławiu daaaawno temu, ale mam stamtąd przemiłe wspomnienia. Niesamowicie przyjemne miasto 🙂

    • Anna
    • 10 listopada, 2010

    Co do mnie, to jak pisałam – absolutnie magiczne i ulubione o każdej porze roku. Chyba trzebaby zrobić update i wybrać się do Wrocławia, podróżniczko? 🙂 Pozdrowienia z Krakowa!

    • Pera
    • 24 listopada, 2010

    Zdarzyło mi się być we Wrocku 14 listopada tegoż roku. Było wtedy bajecznie ciepło. Opalałam się pod ratuszem popijając kawusię, mój ulubiony napój ;). Swoją drogą była pyszna, porównywalna do iberyjskiej. Rzeczywiście urzekający jest rynek i Ostrów Tumski, rewelacyjne są krasnale, no i… widok na miasto z „mostku pokutnic” 🙂

      • Anna
      • 29 listopada, 2010

      A więc złapałaś wrocławskiego bakcyla! Gratuluję 🙂

  1. No trackbacks yet.

Dodaj odpowiedź do Anna Anuluj pisanie odpowiedzi